- spangshus online - . - Turysta w Danii - . - Info o społeczeństwie - . Literatura duńska

O życiu Hansa Christiana Andersena

Strona
2

Marzeniem chłopca wtedy było zostać aktorem albo śpiewakiem. Lubił śpiewać i wiele osób uważało, że miał dobry głos. Wyróżniał się też swoim wyglądem wśród swoich rówieśników. Był wysoki i kościsty, miał bardzo jasne włosy, oczy ledwie widoczne przez małe szparki, i pokaźnych rozmiarów nos. Nie był piękny, miał natomiast miłą osobowość. O tym uzdolnionym chłopcu zaczęto rozmawiać w lepszych sferach towarzyskich i nawet został on przedstawiony księciu Christianowi (późniejszemu królowi Danii). Próbowano znaleźć mecenasa, który by dał pieniądze na porządne wykształcenie chłopca.

Przed spotkaniem u księcia, umówione było z Hansem Christianem, że powie do księcia, że jego największym pragnieniem było studiowanie wiedzy. Jednak Hans Christian zaczął znowu deklamować wiersze i wtedy książe zapytał go, czy to prawda, że on chciałby być aktorem. Książe usłyszał szybko twierdzącą odpowiedź Hansa Christiana i naiwne przyznanie się do tego, że miał powiedzieć, że chciałby studiować wiedzę. Książę uważał, że lepiej będzie, jeśli Hans Christian nauczy się jakiegoś praktycznego zawodu, np: tokarstwa w drzewie. To z kolei zupełnie nie interesowało chłopca.

Hans Christian stawał się coraz bardziej dorosły i chciał sam decydować o swoim losie. Gdy miał 13 lat został w swojej parafii zapisany na lekcje religii przygotowujące do bierzmowania. Hans Christian nie chciał chodzić na lekcje do zwykłego księdza, który uczył biedne dzieci, ale wybrał się do proboszcza kościoła katedralnego i poprosił o wpisanie go do klasy proboszcza. Chociaż to przekroczenie granic klasowych bardzo nie podobało się proboszczowi, to nie mógł odmówić chłopcu chodzenia na jego lekcje religii.

18.04.1819, w czasie Wielkanocy przystąpił Hans Christian do bierzmowania. Mając 14 lat wstępował w szeregi ludzi dorosłych i powinien na poważnie zająć się pracą. Matka chciała, żeby poszedł do pracy jako uczeń krawiecki lub uczył się składać książki u introligatora, babcia chciała, żeby zaczął naukę w biurze. Hans Christian chciał stać się sławnym człowiekiem.

Droga do sławy, według Hansa Christiana, zaczynała się w Kopenhadze. Tam przecież był Teatr Królewski! I według przepowiedni miał stać się sławnym człowiekiem!

Trudno było przekonać matkę, że wyjazd do stolicy, to była konieczność życiowa.Po wielu naleganiach syna i zgodnie z przyrzeczeniem danym zmarłemu mężowi, że nigdy nie będzie zmuszać syna do robienia tego, czego on nie lubi, matka ustąpiła i zaczęły się przygotowania do wyjazdu. Kiedy nie udało się znaleźć kogoś znajomego, kto mieszkał w Kopenhadze, ktoś wymyślił, że trzeba napisać list polecający do jakiejś znanej wszystkim osoby w stolicy.

Hans Christian namówił swojego znajomego, starego drukarza, żeby napisał list polecający go do sławnej wtedy tancerki baletowej, pani Schall.

Z listem i trzynastoma talarami w kieszeni, przepłacając trzema talarami woźnicę pocztowego, jako pasażer "na gapę" wyruszył 4. września 1819 roku z Odense do Kopenhagi. Aż dwa dni trwała podróż do stolicy, trzeba było przecież przepłynąć statkiem przez Duży Bełt.

Pani Schell przeczytała list od nieznanego jej człowieka, zachwalający umiejętności Hansa Christiana. Kiedy Hans Christian zaczął deklamować i potem tańczyć w jej salonie, kazała go wyrzucić z domu.

Lepiej powiodła się wizyta złożona prowadzącemu lekcje śpiewu przy Teatrze Królewskim, panu Siboniemu (był Włochem). Kiedy Hans Christian dotarł do domu śpiewaka, ochmistrzyni powiedziała, że pan Siboni jest zajęty gośćmi, którzy zostali zaproszeni na obiad. Hans Christian potrafił jednak tak wzruszyć serce ochmistrzyni, że poprosiła pana Siboniego o posłuchanie chłopca. Wśród gości znaleźli się ludzie, którzy po wysłuchaniu deklamacji chłopca, postanowili mu pomóc. Zebrano pieniądze na mieszkanie ( 70 talarów, 10 talarów wypłacano miesięcznie) , a sam Siboni udzielał mu lekcji śpiewu. Siboni udzielił mu niewielu lekcji, a poza tym głos Hansa Christiana zaczął się zmieniać i nie brzmiał już tak pięknie. Gdy zabrakło pieniędzy trzeba było znów prosić o wsparcie ludzi zamożnych. Tym razem dostał 80 talarów (wypłacanych po 20 miesięcznie) a poeta Frederik Hoeegh-Guldberg dawał mu lekcje duńskiego i niemieckiego i postarał się, żeby Hans Christian uczył się też łaciny. Młody H.C.Andersen nie przykładał się do nauki. Chciał występować w teatrze. Próbował zostać baletmistrzem, śpiewał w chórze. Jednak w 1822 roku musiał pożegnać się z karierą aktorską, był złym aktorem, złym śpiewakiem, tańczyć nie potrafił. Otaczający go ludzie widzieli potrzebę kształcenia tego upartego chłopca . Hans Christian postanowił zostać dramaturgiem, ale miał poważne trudności z językiem duńskim, robił błędy ortograficzne i gramatyczne. Musiał też zarabiać na mieszkanie i jedzenie. Mieszkał w coraz gorszych warunkach, ale nigdy się nie skarżył. W ciągu dnia czytał książki pożyczone od uniwersyteckiego bibliotekarza i dalej szył stroje dla lalek do swojego teatrzyku.

W 1821 roku zaprezentował Hans Christian Andersen tragedię rycerską "Kaplica leśna", która była raczej nieporadnym wypracowaniem niż utworem literackim.

W 1822 roku napisał "Zbójcy w Vissenbergu" oraz "Alfsol". Tematy do swoich "dzieł" plagiatował z przeczytanych utworów, które mu się podobały. Młodemu Andersenowi nie brakowało uporu i odwagi, żeby nachodzić znanych poetów, prozaików, krytyków literatury, ludzi, którzy byli blisko sceny teatralnej i czytać im swoje utwory. Teatr Królewski odrzucił "Zbójców w Vissenbergu", jako nie nadających się do wystawienia w teatrze. Podano dość szczególny powód odrzucenia utworu : zdemaskował on autora, który odznaczał się "dokładnym brakiem elementarnego wychowania i wszystkich podstawowych wiadomości szkolnych". Także "Alfsol" został odrzucony przez Teatr Królewski, ale z ciekawą adnotacją, że powinno się młodego pisarza wysłać do szkoły łacińskiej, żeby otrzymał elementarne wykształcenie. Osobą, kryjącą się za tą sugestią, był jeden z najbardziej wpływowych Duńczyków w tamtym czasie, który m.in. zasiadał w dyrekcji Teatru Królewskiego, Jonas Collin.

Jonas Collin postarał się o 3-letnie stypendium z królewskiej fundacji, żeby ten młody, ambitny i bezgranicznie niedouczony człowiek mógł odebrać wykształcenie, jakie otrzymywali chłopcy z bogatych rodzin w tamtych czasach.

poprzednia STRONA nastepna